Książka łagodzi obyczaje – czyli o „Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa

Uprzejmości

Do świąt zostały dwa tygodnie… Nie mam na nic czasu, a jeszcze tyle rzeczy do zrobienia… sprzątanie, okna, gotowanie… Nie, żebym miała z tego powodu wyrzuty sumienia. I tak zdążę, choćby na ostatnią chwilę – czyli jak zawsze! Denerwuję się trochę, gdy wokół wszyscy tacy uporządkowani, zorganizowani, perfekcyjni, ze strategią świątecznych porządków! A ja, jak zwykle – chaos! Jakieś zwolnienie lekarskie by się przydało, żeby nad tym wszystkim logistycznie zapanować. A tu jak na złość, żadnej infekcji… nawet krtań i zatoki w porządku. Bez przerwy sprawunki, pierdółki, zakupy, rachunki… Biegam po mieście wzdłuż i wszerz, i no cóż… świat też nie został w domu… Naszło mnie filozoficzne, fundamentalne zamyślenie: A jednak nie jestem sama?! Czy ci wszyscy ludzie nie mają nic w domu do roboty? Rojno, gwarno. Wszędzie kolejki i nieudawana nerwowość.

Wybija 17.00. Stoję przy jednej z, dwóch otwartych, kas w Lidlu, kupuję ostatnie produkty na „Szlachetną Paczkę”, płacę drobnymi. Siłą rzeczy wstrzymuję ruch. Mężczyzna za mną sapie i prycha, no wybuchnie zaraz jak nic. Patrzę przepraszająco – oczami kota ze Shreka i mówię tonem winowajcy, usprawiedliwiając się:

– To dla potrzebujących. – rozumiem, że pewnie z pracy dopiero… że chłodno i głodno.

– Pani to jest kpina! – odpowiada mi ten zasapany, całkiem ze złości czerwony na twarzy – Wszyscy jesteśmy potrzebujący! Ja obiadu nie jadłem, a pani tu cyrk urządza!

Przybiegła kierowniczka, nawet kasę dodatkową otworzyła. A czerwonogęby – pan wszechświata, z miną zwycięzcy minął mnie ostentacyjnie, przydeptując swoje resztki człowieczeństwa.

I wiecie co, wtedy, w takich momentach, chce się rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady! No dobra przesadzam… Książkę idę poczytać. A panu o czerwonej twarzy „Opowieść wigilijną” Karola Dickensa dedykuję. No i znów nic nie zrobię, ale przynajmniej jest na kogo zrzucić! 😉

Książki mają wielką moc!

Karol Dickens napisał „Opowieść wigilijną” w 1843 roku. Nie jest tajemnicą, że zrobił to dla pieniędzy. Pisarz spodziewał się na książce zarobić i spłacić swoje długi. Wykorzystując nadchodzący bożonarodzeniowy czas, szybko napisał krótką, moralizującą opowieść o świątecznej tematyce (swoja drogą niezły chwyt marketingowy i dobry pomysł na książkę). Czytelnicy mogą się w niej doszukać szeregu analogii z życiem Dickensa, który niczym Ebenezer Scrooge, sam w młodości cierpiał biedę. W „Opowieści wigilijnej” są takie słowa: pewne samotne dziecko, chłopiec zapomniany przez swoich opiekunów, w których zawiera się element autobiograficzny życia pisarza. Kiedy miał 12 lat, jego ojciec poszedł do więzienia (notabene również za długi). Pisarz tułał się wówczas po rodzinach zastępczych i musiał ciężko pracować w fabryce pasty do butów. Jednak w trudnych momentach, szukał ukojenia w książkach.

W XIX wieku, w świecie pozytywistycznych ideałów: m. in. pracy u podstaw czy użyteczności społecznej (utylitaryzmu), ale także głębokich niepokojów społecznych, bieda nie była dobrze postrzegana, a nawet stała się przestępstwem. Srogo karano za włóczęgostwo i żebractwo, a biedaków kierowano do przymusowej pracy. Dodajmy, że pracy bardzo często bezsensownej i nikomu niepotrzebnej, bowiem najczęściej polegała ona na obracaniu niepodłączonego (sic!) kieratu. Z wiadomych powodów były to tematy znane Dickensowi, toteż książka, która je porusza, siłą rzeczy, musiała powstać z głębi duszy…

„Opowieść wigilijna” zrobiła wielkie wrażenie na czytelnikach. A że książka łagodzi obyczaje… Podobno nawet niektórzy właściciele fabryk, pod wpływem tej lektury, przyznali swoim pracownikom dodatkowy dzień wolny od pracy!

Niestety Dickens na książce nie zarobił wiele, bo około 100 funtów (zamiast spodziewanych 1000!), ponieważ krótko po wydaniu „Opowieści wigilijnej” pojawiła się na rynku jej nielegalna kopia. Wytoczył, co prawda, jej wydawcom proces o prawa autorskie, ale ci szybko ogłosili upadłość. I choć sąd przyznał ostatecznie pisarzowi autorstwo opowieści, to został dodatkowo obciążony kosztami procesowymi…

Dziwactwa pana Dickensa

Karol Dickens oparł „Opowieść wigilijną” na motywie przemiany głównego bohatera Ebenezera Scroogea pod wpływem trzech duchów: Ducha Dawnych Świąt Bożego Narodzenia, Ducha Tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia i Ducha Przyszłych Świąt Bożego Narodzenia.

Scrooge to postać zła, skąpa, samolubna i samotna. Gdy widzi swoje marne życie w kalejdoskopie zdarzeń i jest świadkiem swojej śmierci – robi to na nim piorunujące wrażenie… Nikt go nie opłakuje, nikt za nim nie tęskni, nikomu nie jest potrzebny. Wręcz przeciwnie, niektórzy czują z tego powodu satysfakcję… To powód do podjęcia radykalnych zmian w życiu głównego bohatera, który odtąd będzie się starał być lepszym człowiekiem. Zresztą kto nie zna opowieści Dickensa? Przetłumaczona na mnóstwo języków, wielokrotnie ekranizowana stała się jednym z symboli Bożego Narodzenia.

Choć ja znów nie o tym chciałam, nie o treści… ale o tym, że Dickens w te duchy wierzył naprawdę! To znaczy nie wiem, czy w te konkretnie z „Opowieści wigilijnej”, ale w duchy na pewno. Był propagatorem zjawisk paranormalnych i z tego powodu nawet wstąpił do The Ghost Club i systematycznie uczęszczał nawet na seanse spirytystyczne. Wierzył także w uzdrawiającą moc hipnozy. Podobno nawet miał taką ekscentryczną przypadłość, że – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – lubił towarzystwo… trupów! No nie ma to, jak w piękny, słoneczny dzień, spędzić urocze chwile w kostnicy albo w prosektorium. Można wtedy podumać na chwilę przed sekcją zwłok, poprzyglądać się przygotowaniom do pochówku. No po prostu urocze! Podobno Dickensa żywo interesowało wszystko, co tajemnicze i zakazane.

Co więcej, podobno miał nerwicę natręctw i gdy tylko przechodził koło lustra, a włosy nie układały się jak trzeba, mógł nawet godzinę spędzić na uklepywaniu fryzury. Podobno pisał tylko w pozycji stojącej, bo wtedy dopiero dostawał weny twórczej i zawsze kładł się spać tak, aby głowa była skierowana na północ, a stopy na południe! Wyobraźcie sobie, że nawet w hotelu kazał przestawiać łóżko, kierując się wytycznymi kieszonkowego kompasu. Pewnego razu, gdy spostrzegł, że boy hotelowy puka się znacząco w głowę, patrząc na te dziwactwa Dickensa, ten mu odpowiedział: „Otrząsanie mózgu nic nie pomoże, nie odzyskasz rozumu, póki nie będziesz sypiał z głową na północ”… A wy macie skierowane łóżka poduszkami na północ? Sprawdźcie, bo może dlatego tyle nieodkrytych talentów się marnuje…

Żeby nie było cukierkowo, rzecz o kobietach w życiu Dickensa

Z pełną premedytacją nic w tym miejscu nie napiszę ze względu na świąteczną atmosferę. Ale obiecuję, że do tematu Kobiety w życiu Dickensa na pewno wrócę, bo jest o czym opowiedzieć…

glyphsco-1481119715

Na podst.:

Orliński W.: Wigilia pana Dickensa, „Gazeta Wyborcza” 2004, nr 301.

Ziółkowska M.: Skąd my to mamy? Dzieje przedmiotów codziennego użytku. Warszawa 1997.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *