On ją zdradza…

Spotkałam się ostatnio na damskich pogaduchach z dawno niewidzianą, dobrą koleżanką Sylwią. Na rozmowie zeszło nam trochę, no bo wiadomo – dzieci, praca, dom, rodzina, koleżanki… No właśnie koleżanki… Sylwia z wypiekami na twarzy, stukając z poruszeniem akrylami w blat, wymamrotała jednym tchem:

„A wiesz, widziałam Janka (męża naszej koleżanki Aśki) jak się obściskiwał ze swoją asystentką w „Prohibicji” (to dość droga restauracja, jak na warunki naszego prowincjonalnego miasteczka)”. Zamarłam nad mrożonym Latte. No już nie było miło… Przecież Janek nie wyglądał jak bożyszcze kobiet – Bard Pitt jakiś czy coś… z urody raczej nieco większego Rowana Atkinsona przypominał. Nigdy też nie przejawiał zainteresowania płcią przeciwną… Wpatrzony w Aśkę jak w obrazek. Uchodzili w naszym środowisku za wzór małżeństwa – no już prawie z dziesięcioletnim stażem… Fakt jednak, że Janek był taktowny, mądry i bardzo zrównoważony – wręcz oaza spokoju – szczególnie wobec własnych dzieci. No i rozkręcał własny biznes… – a to się niektórym harpiom jednak mogło podobać – szczególnie takim jak jego asystentka, która jak coś nie dopowie, to dowygląda.

„Hmmm… No i?” – odchrząknęłam niepewnie i z oczekiwaniem.

„No i musimy Aśce o tym powiedzieć” – odpowiedziała Sylwia, dłubiąc z premedytacją widelcem w szarlotce, jakby chciała ją zaszlachtować.

A tego już nie byłam taka pewna. Sama bardzo nie lubię, jak mi się ktoś w życie wtrąca. Nie cenię samozwańczych doradców, których o radę nie proszę – choćby bardzo dobrymi znajomymi byli. Myślę, że należy traktować ludzi tak, jak tego od nas oczekują, ale nigdy też wbrew sobie.

Myślałam o Aśce całą noc. Spać nie mogłam – majaczyły mi się sylwetki Janka i jego blond harpi, płaczących Aśkowych dzieci…

Oczywiście, że jestem pewna, że dobrze zrobiłam, prosząc Sylwię, aby nie puściła pary z ust. Wierzę w intuicję mojej przyjaciółki – myślę, że sama najlepiej wie, co się dzieje w jej małżeństwie. Ufam, że Janek – wtedy w „Prohibicji” – nie wiedział, co robi zamroczony jednym głębszym albo jak wiedział, to teraz bardzo żałuje tej chwili słabości i stara się Aśce wszystko wynagrodzić. Może się jeszcze okaże, że taka sytuacja ich bardziej zbliży?! Chcę tak myśleć i w taki scenariusz wierzyć. Jednak, jeśli się okaże, że nie będzie różowo, że wszystko szlak jasny trafi…  będę Aśce chusteczki podawać i ją wspierać. Wysłucham, poradzę, ale nigdy nie będę – świadomie – przyczyną jej łez. Nie wiem, dlaczego ludzie uzurpują sobie prawo do sprawiania przykrości i bólu innym, niejednokrotnie przyczyniając się do poważnych życiowych dramatów i tragedii. To się tyczy również podobnych sytuacji w mikroskali. Sformułowania typu: „ale przytyłaś”, „twój mąż ostatnio na imprezie wypił za dużo”, „no ale torebkę powinnaś sobie porządniejszą kupić”, „a spódniczka do twoich nóg jest zupełnie za krótka”, „zróbże coś z tym twoim dzieckiem, bo zachować się nie potrafi” – choćby nawet i prawdziwe nie powinny mieć miejsca! Koniec i kropka! Zatem proszę Cię dziś, uśmiechnij się i koniecznie powiedz, komuś coś miłego, a potem…. Potem spijaj radość z jego oczu. Tego życzę Tobie ja – po prostu Kobieta 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *