Zazdrość – nie, dziękuję!

Pamiętam taki dowcip przeczytany gdzieś dawno w lokalnej prasie: „Polak nie cieszy się, że sąsiad kupił malucha. Polak cieszy się, że sąsiadowi ukradli mercedesa”… Taa… uśmiech na ustach niby jest, ale krzywy jakiś… Bo człowiek uświadamia sobie, że zawiść, zazdrość, postrzegana jest już niemal jako nasza wada narodowa. No właśnie – jesteście zazdrośnicami? Mój tata zawsze powtarza, że nie zazdrości ludziom tego, co mają, zazdrości tego, co widzieli i przeżyli… I chyba coś w tym jest… Ja zawsze marzyłam o białej sukience, a na ślubach ryczałam jak bóbr! Myślę, że zazdrościmy emocji. W tym malkontenctwie, w tej naszej „starej biedzie” ludzie uśmiechający się, spełnieni i szczęśliwi wywołują chwilę konsternacji. No bo jak niby cieszyć się z życia, gdy tyle problemów na głowie? Tu rachunek za wodę niezapłacony, tam ziemniaki kipią, a dziecko znów ma anginę (bez antybiotyków się nie obejdzie), a ta tam – uśmiecha się, śpiewa pod nosem, wciąż pisze w tym telefonie i w ogóle jakaś miła jest i jakby ładniejsza, i jeszcze kroi się jej awans… Pewnie naciągnęła sobie to i owo, i sypia z kim popadnie?! A to może ja jej ten pełen obrzydliwej słodyczy nastrój po prostu zepsuję? Pokażę jej, gdzie raki zimują, pokażę niedoskonałości, zresztą przysługę jej zrobię – bo przecież przytyła ostatnio, a ta czerwona szminka na ustach do niej w ogóle nie pasuje, jej dziecko jakieś takie rozkapryszone i niewychowane, a mąż pantoflarz i „ciepłe kluchy”. Niech jej ten uśmieszek z buzi zniknie raz na zawsze… Będzie się szczerzyć, głupia jakaś! Dobrze jeśli takie dywagacje zostawimy dla siebie, gorzej jak będziemy je wprost formułować. Zróbmy zresztą eksperyment – postawmy się w roli tej pięknej i szczęśliwej dziewczyny. No więc… Jestem uśmiechnięta, myślę o sobie dobrze… i koleżanka z pracy (nazwę ją Ewą, bo mi się jakoś neutralnie kojarzy) mówi mi właśnie, że inna (tez „neutralna” Paulina) obgaduje mnie za plecami, rozpowiada jakieś niestworzone historie na mój temat. No czar może prysnąć… Mogę się zdenerwować, wieczorem wypić za dużo i na smutno, i chodzić jeszcze przez tydzień struta. Ale mogę się też zastanowić, a może nawet zapytać Ewę wprost, dlaczego mi to mówi. No bo przecież – co już ustaliłyśmy – od jej rewelacji nie będę miała lepszego dnia. Nikt nie lubi osób, które nas krytykują (żeby ta krytyka jeszcze produktywna była, a nie – arogancka, bezpodstawna, taka wydumana i wyssana z palca), mówią o nas źle, „nakręcają” nas negatywnie na innych. Więc po prostu nie otaczajmy się takimi ludźmi. Same uwierzmy, że jesteśmy dobre, mądre, piękne i świadome swojej wartości… Nie zniżajmy się do poziomu ludzi taplających się w towarzyskim bagienku. Bądźmy ponad to. Nie zazdrośćmy – realnie planujmy, oszczędzajmy i spełniajmy marzenia… Cieszmy się życiem i celebrujmy go. Przecież jest zbyt krótkie, by tracić je na intrygi, plotki i zawistne koleżanki. Szkoda czasu. Tak więc carpe diem! Jesteś piękna – wiesz?! Mówię to Tobie ja – po prostu Kobieta 🙂

2 thoughts on “Zazdrość – nie, dziękuję!

    1. Myślę, że taka zazdrość jest zdrowa – inspiruje, pomaga odkryć pasję, dzięki niej nasze życie nabiera kolorów 🙂 Życzę Tobie samych pięknych emocji i niesamowitych wrażeń 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *