W szale obowiązków
Praca, zakupy, sprzątanie… Skąd to wszystko znam? I jeszcze dzieci przywieźć ze szkoły i pyszny obiad zrobić, bo mąż zaraz będzie z pracy. A najlepiej zająć się wszystkim naraz, bo czas nagli. Wieczorem może znajdę czas dla siebie – najlepiej jogging bądź fitness (do wyboru), od czasu do czasu spotkanie z koleżankami albo dobry film (bądź wręcz przeciwnie – głupawy – celem „odmóżdżenia”), no i poczytać trzeba jak na młodą, inteligentną, szanującą się i światłą kobietkę przystało. A co! I wtedy w nadmiarze (nie)obowiązków padam nad książką (czytaną od miesiąca) z lekkim drżeniem nóg, bo nawet w śnie biegnę gdzieś i bardzo się spieszę… To się podobno zespołem niespokojnych nóg nazywa – RLS w skrócie 😉 Czytaj dalej „Lubię nie robić nic…”